W ostatnich latach dość mocno przywykliśmy już do tego, że niedziele są wolne od sklepów i handlu. Pracownicy odpoczywają, część klientów nadal narzeka. Stało się to jednak faktem. Jest jednak kilka niedziel w roku, kiedy galerie się otwierają – głównie przed i po świętach. Klient w takich dniach bywa bardzo charakterystyczny.
Jeszcze w przeszłości, kiedy każda niedziela była dostępna dla klientów, częstym zjawiskiem było to, że klienci są bardzo specyficzni w tym dniu. Oczywiście nie ma reguły, ale było to mocno zauważalne. Wydaje się, że odkąd dostępnych do handlu jest tylko kilka niedziel w roku, klienci w tych dniach są jeszcze bardziej specyficzni.
Ale co to tak naprawdę znaczy? Chodzi głównie o zachowanie. Wielu z niedzielnych klientów przychodzi do galerii bez konkretnego celu. Dla sprzedawców i pracowników tych miejsc, to najgorsze co może być. Klient, który nie wie czego chce, często wchodzi do sklepów, by się rozejrzeć, choć tak naprawdę nie chce niczego kupować. Dodatkowo robi sztuczny tłok. Oczywiście, nie jest to zabronione. Sprzedawcy jednak narzekają, bo często są rozliczani ze stosunku wejść do sklepu na bramce, do sprzedaży. Ideałem byłoby, aby każde wejście przekładało się na sprzedaż. Oczywiście, rzadko kiedy się tak dzieje. Jednak duże różnice w tym zakresie są mało wskazane i niezadowalające dla przełożonych znanych „sieciówek” i nie tylko.
Mało tego. Poza sztucznym tłumem, klient niedzielny to bardzo często klient bardzo roszczeniowy, szukający problemu na siłę, nerwowy, drobiazgowy i mało wyrozumiały, kręcący na wszystko nosem, mało kulturalny, leniwy. Nie ma nic gorszego niż klient, który przychodzi jakby od niechcenia i z łaską zadaje pytania lub robi zakupy. Coś na zasadzie: „Ja jestem Panem, nie chce mi się tu być, ale jak już jestem, to powinieneś mi nadskakiwać”.
Wydaje się, że część przychodzi w niedzielę do galerii tylko po to, by naładować adrenalinę, wyżywając się tym samym na innych, najczęściej sprzedawcach i pracownikach obsługi klienta.
Zjawisko jest naprawdę namacalne i dostrzegalne. Klienci w tygodniu czy nawet w soboty są zdecydowanie bardziej ukierunkowani na zakupy aniżeli marudzenie. Potwierdzają to pracownicy galerii handlowych. Oczywiście, złotej reguły nie ma. Również w inne dni tygodnia mogą zdarzyć się podobne przypadki.